Konferencja Myśleć Jak Milionerzy organizowana przez Kamila Cebulskiego (www.mjm.kcbe.pl) to dla mnie coroczna szansa na przemawianie do kilkuset osób. Wiem, że gro z nich potrzebuje wsparcia. Wiem, że nasz system (społeczeństwo, jego przekonania, przywary, tabu) bez pardonu ściąga młodych przedsiębiorców w dół… ludzie nałogowo wręcz powtarzają: „Zamiast zakładać firmę znajdź bezpieczny etat”, czy „Przecież ci nie wyjdzie!”. Gdy ja zaczynałem swój biznes, praktycznie nikt mnie nie wspierał. Byłem sam. Wiem, jak bardzo potrzebowałem wtedy słów otuchy. Zastąpiłem je buntem – po prostu postanowiłem zrobić ludziom, którzy we mnie nie wierzyli, na przekór. 😉
Gdy występowałem w Poznaniu dałem sobie za cel przekazanie podstaw związku naszego myślenia z emocjami i działaniem, czyli efektami na zewnątrz nas. Co mi się podobało? Zrobiłem postępy, jeśli chodzi o mowę ciała. Przyjemnie i naturalnie akcentowałem najważniejsze przekonania. Co mam do poprawienia? Przede wszystkim nie zmieściłem się w czasie (okazało się, że mam mówić 20 minut krócej niż normalnie). Na początku pomyślałem, że przecież nie da się krócej, ale szybko roześmiałem się z tego ograniczającego przekonania.
We Wrocławiu postanowiłem dać z siebie wszystko. Zrobić coś nowego. Zrobić coś inaczej. Nienawidzę rutyny. Przygotowywałem swoje wystąpienie niemal godzinę, chodząc w totalnie głębokim transie przed budynkiem uniwersytetu. Kilka osób dziwiło się czemu non stop chodzę w tę i z powrotem. To jedna z moich strategii kreatywności i planowania. Wycieczka do zupełnie innych światów…
Tematem mojego wystąpienia miała być misja życiowa. Pytanie 1: z jakimi emocjami chcę połączyć misję życiową podczas prelekcji? Wybrałem emocję, której nie potrafiłem nazwać. Coś na skraju podniosłego nastroju, kontemplacji, zadumy i uczucia odkrywcy stawiającego pierwszy krok na nieznanym lądzie… Chociaż średnio ten opis oddaje stan w którym byłem. Skończyły mi się już nazwy na emocje, tak wiele ich poznałem i stworzyłem. Z każdym kolejnym słowem widziałem, jak coraz więcej osób ma łzy w oczach. Pewien mężczyzna ściskał mocno swoją żonę za rękę… Kilka osób mimiką twarzy zdradzało naprawdę potężne emocje i podobne doświadczenia do tych, które opisywałem…
Popełniłem oczywiście kilka błędów. Na początku niezbyt wygodnie usiadłem, gubiłem rytmikę głosu, momentami skupiałem się na tym, co mówię tak mocno, że zupełnie nie patrzyłem na publiczność… A jednak po wystąpieniu, gdy jeszcze cały drżałem z nadmiaru emocji, które przepływały przeze mnie, powiedziałem sobie: „Człowieku, naprawdę dobra robota. Jestem z Ciebie dumny”.
Swoje wystąpienia oceniam w dużej mierze po tym, co mówią po nich uczestnicy. Same brawa łatwo jest wywołać (wystarczy, że końcówkę swojego wystąpienia opowiesz ściszając głos, a podziękujesz głośno i ukłonisz się – to kotwica), ale wywołanie łez wzruszenia, głębokich zmian osobowości, pozycji percepcyjnych i silnych przekonań – jest po prostu sztuką. Poznaję ją, a jednocześnie cały czas jestem sobą. To piękne. Gdy piszę te słowa uśmiecham się ciepło sam do siebie… Może kiedyś będę w stanie podczas 10-minutowego wystąpienia dać ludziom tyle inspiracji, by zrozumieli, jak wielki drzemie w nich potencjał… jak przyjemnie jest kierować swoim życiem… jak radośnie jest budzić się każdego dnia z uśmiechem na twarzy…
Modlę się czasem w duchu o ten dzień i o te umiejętności. Ale nie wymagam tego natychmiast, tak jak kiedyś. Uczę się pokory, akceptuję długą i konsekwentną pracę, by to osiągnąć. Przecież coś trzeba robić w życiu. 🙂
Z dodatkowych „rewelacji” – w pociągu, którym wracałem do Warszawy, ktoś ukradł mi laptopa. Jeśli ta osoba czyta (kto wie?) ten wpis – z całego serducha życzę, by Ci się przydał. Zostałem zmobilizowany, by zarobić na lepszego i robić zapasowe kopie danych… 🙂
Jak mówi moja babcia: „Człowiek uczy się całe życie i umiera głupi”. Bo cel w nauce nie jest punktem. Celem jest sama nauka, rozwój i poznawanie, które nigdy się nie kończą.
Sukcesów, Szczęścia i Spełnienia oraz nieskończonych zasobów Inspiracji,
Michał Jankowiak