Któregoś z kolei dnia, po kilku godzinach wstępnych medytacji Tenzin Wangyal Rinpocze (mistrz Bonu – rdzennej tradycji duchowej Tybetu) zadał nam pytanie –Czy ktoś z was czuje nienawiść do jakiegoś człowieka? Na Sali było blisko 200 osób, a jednak chyba tylko ja podniosłem rękę. Czułem wtedy już od jakichś 2 lat nienawiść do pewnego człowieka… Człowiek ten obdarł mnie dosłownie z marzeń, kolokwialnie mówiąc wyssał i wypluł. Mój gniew podsycało to, że po mnie robił to dalej innym – wykorzystywał szczególnie młodych ludzi, szukających autorytetu, mentora w rozwoju osobistym. Byłem pewien, że to przecież normalne, że go nienawidzę…
Rinpocze poprosił, abym opisał emocję, którą żywię do tego człowieka. Gdy o nim myślałem zaciskały mi się zęby… Z jednej strony czułem niesamowity żal – że tacy ludzie istnieją, że potrafią kopać leżącego i doskonale się przy tym bawić. Z drugiej czułem złość i chęć odwetu, czy raczej zrobienia czegoś, by ta osoba nie mogła już nikogo skrzywdzić…
Na twarzach innych praktykujących zobaczyłem zrozumienie – kiwali głowami, ich oczy podążały prawdopodobnie za obrazami własnych podobnych doświadczeń. Ale w oczach większości z nich nie widziałem złości… raczej zadumę, zrozumienie, a nawet współczucie…
Rinpocze zadał kolejne pytanie: -Jaka relacja z tą osobą jest według ciebie idealna? Na co chcesz zamienić nienawiść i poczucie krzywdy? Odpowiedziałem, że chcę nabrać dystansu, przestać o nim myśleć i nie czuć absolutnie nic na myśl o nim. Najpierw Rinpocze, potem cała sala roześmiała się, a ja nie rozumiałem o co chodzi. Przeciwieństwem nienawiści był dla mnie wtedy dystans i brak emocji.
Dostałem polecenie, by do końca dnia medytować z myślą właśnie o tej osobie. By przygotować się na oczyszczenie tej relacji. Następnego dnia, znów po wstępnej praktyce, Rinpocze zwrócił się do mnie i poprosił, żebym wykonał kolejne ćwiczenie. Polegało na oddechach oczyszczających i silnym wyobrażeniu sobie rozpuszczania się swojego ciała i umysłu w przestrzeni. Wykonując je poczułem absolutny i totalny spokój. Tak, jakbym był i nie był jednocześnie. Jakby wszystkie moje myśli, przekonania, wszelkie oceny i interpretacje po prostu zniknęły, a zostałem tylko ja. Czysty, spokojny, bez żadnych napięć, czy dialogów wewnętrznych.
Wtedy Rinpocze poprosił, abym pomyślał o osobie, której nienawidziłem i powiedział, co teraz o niej myślę. Byłem dosłownie w ciężkim szoku… Nie rozumiałem zupełnie co się ze mną dzieje…
Gdy, w tym stanie, pomyślałem o tym człowieku, zacząłem płakać. Ze szczęścia, miłości, współczucia… Pojawiły się we mnie emocje, których nie znałem i nie rozumiałem. Dosłownie świeciłem miłością do tej osoby. Jeszcze przed chwilą jej nienawidziłem… a teraz na samą myśl o niej leciały mi łzy szczęścia, bliskości, szacunku…
Nie mogąc normalnie mówić, wybełkotałem niezgrabnie co czułem. Ludzie na Sali zaczęli się niesamowicie ciepło uśmiechać, ale nie wiem, czy rozumieli co przeżywałem i jak wielka była to dla mnie zmiana. Rinpocze również gorąco się uśmiechnął i powiedział, że dystans wcale nie jest ideałem. Jest nim wybaczenie, miłość i współczucie.
To niesamowite, że nawet pisząc teraz te słowa czuję się trochę nieswojo. W naszej kulturze przecież „Faceci nie płaczą”, a emocje typu miłość, radość i szczęście stały się niemal tematem tabu. Ale sam wiem przez ile czasu pozwalałem sobie nienawidzić i ile sam przez to cierpiałem.
Od tamtej pory pracowałem z wieloma ludźmi z podobnym problemem. Pierwszą rzeczą, jaką im uświadamiałem to to, że nienawidząc kogoś, uznają go za godnego swoich negatywnych emocji, stresu, zniszczonego układu nerwowego, a w efekcie nawet chorób psychosomatycznych.
Pomyśl o tym – nienawidząc kogokolwiek, szkodzisz najbardziej sobie. Czując się źle, dając się prowadzić natrętnym myślom. Stres ma to do siebie, że nie zostaje w naszym umyśle, ale przedostaje się do ciała. Napinają się nam mięśnie karku i kręgosłupa, niektórzy ludzie są nawet przez to po latach garbaci!
Wiele osób, z którymi pracowałem mówiło, tak jak ja kiedyś: „Ale ta osoba jest przecież niegodziwa! Nie mogę jej kochać!”. Tylko, że tu nie chodzi o kochanie na siłę. Zasada jest inna – wybacz takiej osobie w pełni, pozbądź się nienawiści, poczucia krzywdy, myśli, że to ktoś musi się zmienić a nie Ty. Jeśli to zrobisz dobrze, miłość, współczucie i spokój same Cię wypełnią. Uczucia te są naszą naturą i podstawą. Zbyt często jednak pozwalamy, by stres, niechęć i złość przykryły je, zakrywając jednocześnie to kim i jacy tak naprawdę jesteśmy.
Jeśli widzisz, słyszysz lub czujesz w tym sens, zapraszam Cię do następującego ćwiczenia:
Usiądź wygodnie, rozluźnij się i koncentruj się przez chwilę na swoim oddechu. Poczuj się błogo, spokojnie i przyjemnie. Następnie wyobraź sobie, że podnosisz rękę wysoko do góry. Po chwili, zaczynając od koniuszków palców, zaczyna się ona rozpuszczać w powietrzu. Zaczyna przenikać przestrzeń. Rozpuść w ten sposób całe swoje ciało, po czym wyobraź sobie, że razem z nim rozpuszczają się i znikają Twoje myśli, emocje, przekonania i wszelkie doświadczenia. Gdy dojdziesz do stanu, który można określić słowami takimi jak wolność, spokój, przejrzystość, cisza (albo i dalej – do stanu, którego słowami nie da się opisać), pomyśl o osobach, które zrobiły Ci kiedykolwiek jakąkolwiek krzywdę. O ludziach, od których potrzebowałeś/aś miłości, której nie dostałeś/aś. O przyjaciołach, rodzinie, znajomych, politykach, sprzedawcach… dosłownie o wszystkich, do których pozostał w Tobie żal, niechęć czy złość.
Jeśli odczujesz jakąkolwiek negatywną emocję – wróć do stanu przejrzystości i rozpuść ją. Gdy dojdziesz do pełnej akceptacji i dobrego samopoczucia na myśl o tej osobie, podziękuj sobie za wspaniałą pracę.
Co może dać Ci to ćwiczenie? Przede wszystkim spokój. Pełen wewnętrzny spokój niezaburzony przez żaden stres i natrętne myśli. Praktyka ta pomoże Ci także rozluźnić napięcia w ciele, dzięki czemu będziesz zdrowszy lub zdrowsza. Wpłynie także na Twoje codzienne samopoczucie, pozwalając Ci więcej się uśmiechać, mieć więcej energii i pasji do działania i samorozwoju.
Nienawiść, zazdrość czy żal, to blokady na drodze rozwoju osobistego. I wiesz co? Żadna osoba na świecie nie jest godna Twojego złego samopoczucia, złości czy poczucia krzywdy. Absolutnie żadna – nawet, jeśli w jakikolwiek sposób Cię skrzywdziła. Z resztą, jeśli ktoś nas skrzywdził, po co na dokładkę krzywdzić się samemu negatywnymi emocjami?
Rozpuść je i bądź Sobą. Czystym i naturalnym. Taką, jaką jesteś naprawdę. Pozwól napięciom odpłynąć z Twojego ciała. A magia zacznie dziać się i zaskakiwać Cię w całym Twoim życiu.
Postanowiłem podzielić się tym z Tobą, ponieważ wiem, że każdy człowiek zasługuje na tą wiedzę i umiejętność.
Zapraszam także do dyskusji i dzielenia się doświadczeniami w niniejszym wątku (komentarze) – porozmawiajmy o emocjach, zamiast je dusić w sobie. 🙂
Owocnego i szczęśliwego życia,
Michał Jankowiak