Jak co roku w okresie wakacyjnym, przechodzę z picia kawy na wywar z magicznego krzaka, zwanego ostrokrzewem paragwajskim. 🙂

Jeżeli nadużywasz kawy, a potrzebujesz kofeiny do aktywnego funkcjonowania, polecam zrobienie tego samego.

Napój yerba mate poza kopem energetycznym zawiera garść witamin i mikroelementów – w przeciwieństwie do kawy jest więc zdrowy. Mateina (kofeina pochodząca z herbaty) uwalnia się wolniej, dzięki czemu unikamy nadmiernych skoków energii. Jest świetna dla osób, które wyrobiły sobie wysoką tolerancję na kawę, czyli na które kawa zwyczajnie nie działa.

Na samym początku problemem może być smak – dla mnie osobiście pierwsze kubki przypominają wywar ze świeżo skoszonej trawy. Ale mózg szybko to zmienia (tak, jak mózg palaczy sprawia, że papierosy wydają się „smaczne” i przyjemne) i kolejne porcje to już czysta radość.

Nie jest to argument dla mnie, ale na pewno wiele osób zainteresuje fakt, że yerba mate jest świetna jako wsparcie każdego rodzaju odchudzania czy ćwiczeń fitness lub na siłowni.

Uwaga – jeśli przesadzisz z ilością lub wypijesz mate za późno (działa 5-8 godzin, w zależności od ilości) możesz zapomnieć o zaśnięciu – prędzej wstaniesz i pójdziesz pobiegać po okolicy niż zmrużysz oko. 🙂

Yerba mate to także ekonomia – 0,5 kg paczka (16-30 zł) starcza na 2-3 tygodnie, w zależności od indywidualnych potrzeb. 🙂

Gdy następnym razem złapiesz się na przeglądaniu durnych stron, wertowaniu wikipedii lub fejsbuka, zapraszam do poczytania o mate w google.pl. Szczególnie wieloletnich kawoszy, którzy chcą utrzymać ukochany rytuał, jednocześnie dbając o swoje zdrowie.

P.S. Nie, nie jestem związany z jakimkolwiek sklepem herbacianym i nie dostałem prowizji za ten artykuł. 😉 Po prostu czuję, że zajrzy tu ktoś, komu informacja o mate otworzy oczy i niezwykle się przyda. 🙂

Pozdrawiam, z dziecięcą radością siorbiąc kolejny łyk,
Michał Jankowiak